Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   36   —

zeroux. — Zachodzi tu, jak to pan słusznie przypuszczał, podsunięcie listu.
Rysopis owego jegomościa, udzielony przez garsona, był również dokładny. Miał to być człowiek wysoki, nieco pochylony, noszący ciemną, rozdzieloną na dwie części brodę, patrzący przez binokie w szyldkretowej oprawie, noszone na jedwabnym sznureczku i posiadający hebanową laskę, której srebrna rączka miała kształt głowy bociana.
— Będąc w posiadaniu takich szczegółów — oświadczył Mazeroux — policya może przystąpić do działania.
Wyszli właśnie z kawiarni, gdy nagle don Luis zatrzymał swego towarzysza.
— Poczekaj pan małą chwileczkę! — powiedział.
— Co się stało?
— Byliśmy śledzeni...
— Śledzeni?... Przez kogo?
— Nie grozi to nam żadnem niebezpieczeństwem. Wiem, kto to jest i wolę od ręki załatwić tę historyę. Poczekaj pan na mnie. Zaraz wrócę, a przyrzekam panu, że nudzić się nie będziesz. Zobaczy pan typ w swoim rodzaju.
Don Luis istotnie powrócił za minutę z jakimś panem szczupłym a wysokim, z twarzą okoloną zarostem.
Don Luis przedstawił brygadyerowi nieznajomego.
— Pan Mazeroux, jeden z moich przyjaciół. Pan Caceres, attache legacyi peruwiańskiej, który dopiero co uczestniczył w posiedzeniu u prefekta. Jest to ten sam pan Caceres, który z polecenia ministra Peruwii miał zebrać dokumenty, stwierdzające identyczność mojej osoby.
— A zatem — dodał wesoło don Luis — drogi panie Caceres, pan mnie szukałeś?
Attache peruwiański wskazał ruchem głowy na brygadyera Mazeroux. Perenna zrozumiał, co attache chce przez to powiedzieć, więc oświadczył:
— Ależ proszę pana, niech pan się nie krępuje wcale osobą pana Mazeroux. Może pan mówić przy nim... Jest on bardzo dyskretny, a ponadto jest także wtajemniczony w sprawę.
Attache umilkł. Wszedłszy z powrotem do kawiarni, Perenna wskazał mu miejsce naprzeciw siebie.