Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   35   —

— Jest już tutaj brygadyer Mazeroux.
— Niech wejdzie — rzekł prefekt, a zwracając się do Perenny, dodał — Brygadyer Mazeroux jest jednym z najlepszych naszych agentów. Używałem go podobnie, jak nieszczęsnego Verota, gdy chodziło o szybkie i energiczne rozwiązanie jakiejś zawodowej zagadki. Będzie on panu bardzo użyteczny.
W tej chwili właśnie wszedł brygadyer Mazeroux. Ten mały człowieczek, o obwisłych wąsach, błyszczących oczach i długich, przylegających do skóry włosach, miał wygląd melancholika.
— Mazeroux! — zwrócił się doń prefekt. — Wie pan już zapewne o śmierci swego kolegi Verota i o strasznych towarzyszących jej okolicznościach. Idzie teraz o to, ażeby go pomścić i przeszkodzić w dokonaniu innych jeszcze zbrodni. Ten pan, znający sprawę do głębi, udzieli panu wszelkich koniecznych wyjaśnień. Będzie pan działał z nim razem i jutro rano zda mi pan sprawę z wydarzeń.
Oznaczało to pozostawienie wolnej ręki Perennie i zdanie się na jego inicyatywę i przenikliwość.
Don Luis podziękował za to zaufanie ukłonem.
— Dziękuję panu, panie prefekcie. Spodziewam się, że nie pożałuje pan okazanego mi zaufania.
Pożegnawszy się następnie z panami Desmalions i Lepertuis, wyszedł don Luis na ulicę z brygadyerem Mazeroux. Tam Mazeroux został poinformowany o wszystkiem, przyczem zdolności zawodowe Perenny wywarły na nim tak wielkie wrażenie, że poddał się jego kierownictwu.
Postanowili udać się przedewszystkiem do kawiarni na Pont-Neuf.
Tam dowiedzieli się, że inspektor Verot, stały bywalec tej kawiarni, pisał istotnie tegoż rana w kawiarni długi list. Obsługujący Verota garson przypomniał sobie też dokładnie, że jakiś pan, który przyszedł do kawiarni prawie równocześnie z Verotem i zajął miejsce przy sąsiednim stoliku, również zażądał papieru listowego oraz dwóch żółtych kopert.
— A więc nie mylił się pan — oświadczył Ma-