Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   373   —

Co się tam działo? Co on jej mówił do ucha? Jakie propozycye czynił Florentynie Levasseur ten nędznik okrutny? Za jaką cenę wstydu obiecywał jej wolność?
Nagle kaleka cofnął się i w napadzie wściekłości począł wołać:
— Czy nie rozumiesz, że jesteś stracona? Teraz, kiedy już nie mam się czego obawiać, teraz, kiedyś okazała dość głupoty, aby mi towarzyszyć i oddać się na moją łaskę i niełaskę, czego się możesz jeszcze spodziewać? Masz nadzieję, że uda ci się mnie zmiękczyć? Ponieważ namiętność mnie pali, więc wyobrażasz sobie... Ach, ach, jak ty się mylisz moja droga! Twoja śmierć? Ach, mały to dla mnie kłopot... A zatem na co liczysz? Wyobrażasz sobie, być może, iż będąc kaleką nie zdobędę się na to, aby cię zabić? Ależ nie o to idzie Florentyno! Czyż ja... zabijam? Nigdy w życiu! Jestem zbyt wielkim tchórzem, aby zabijać, bałbym się, drżałbym... Nie, nie, ja ciebie nie tknę Florentyno, a jednak... Patrz, rozejrzyj się, a zdasz sobie ze wszystkiego sprawę. Rzecz jest tak wykombinowana, jak to ja tylko potrafię... A przedewszystkiem nie bój się, Florentyno! To jest tylko pierwsze moje ostrzeżenie...
Zbrodniarz oddalił się znów i przy pomocy oskarda począł wybijać z podstaw groty pojedyncze kamienie. Za każdem uderzeniem słychać było złowróżbny łoskot. Cale nakrycie groty poczęło się chwiać.
Don Luis wyskoczył ze strasznym krzykiem ze swego ukrycia. Odrazu zoryentował się w grożącem niebezpieczeństwie. Cała ta masa granitu, pod którą znajdowała się Florentyna, miała taką pozycyę, iż równowaga mogła być lada chwila zachwiana i Florentyna mogła pod tem rumowiskiem z kamieni być żywcem zakopana. Nie chodziło już teraz o pokonanie bandyty, lecz o uratowanie Florentyny. Szło o ratunek natychmiastowy.
Za dwie lub trzy sekundy znałazłby się już w połowie drogi, ale w tej błyskawicy jasnowidzenia, która szybciej bieży od najzapaleńszego wyścigu, don Luis spostrzegł, że zmiętoszona trawa, która służyła mu przed chwilą za cenny