Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   356   —

dzaju szufladki, w której znajdowały się dwie pliki banknotów, jak również różne drobne przedmioty, jak np. świderek, sprężyny, kilka pigułek itp.
— Mam za co uciec — oświadczył — mam za co żyć i mam za co umrzeć. Panie prezydencie, żegnam pana!
W westybulu pan Desmalions polecił inspektorom policyi nie robić więźniowi trudności.
— Panie prefekcie — zapytał don Luis — czy Weber zakomunikował panu jakie szczegóły, dotyczące samochodu tego bandyty?
— Telefonował do Wersalu. Jest to samochód żółty, wynajęty od towarzystwa „Kometa”. Szofer nosi na głowie kaszkiet z szarego płótna, ze skórzanym czarnym daszkiem.
— Dziękuję panu, panie prefekcie!
Wyszli na ulicę.
A zatem urzeczywistniła się ta rzecz niepojęta — do Luis był wolny!... Po konwersacyi, trwającej zaledwie godzinę, odzyskał możność działania i wydania bitwy rozstrzygającej.
Na ulicy oczekiwał samochód prefekta. Don Luis i Desmalions zajęli miejsca.
— Do Issy-les-Moulineaux! — zawołał don Luis. — Dziesiąta szybkość!
W dziesięć minut potem don Luis znalazł się w aerodromie w Issy-les-Moulineaux.
Żaden aparat dnia tego nie wyleciał z aerodromu, gdyż powietrze było bardzo niespokojne. Don Luis rzucił się ku hangarom. Ponad drzwiami ujrzał bilet wizytowy z nazwiskiem.
— Davanne! — mruknął. — O tego mi właśnie chodziło.
Istotnie drzwi hangaru były otwarte. Mały człowieczek, krępy, mający twarz podłużną i czerwoną, palił papierosa, podczas gdy mechanicy pracowali przy aeroplanie. Człowieczkiem tym nie był nikt inny, tylko Davanne, słynny awiator.
Don Luis wziął go na stronę, a znając z opisów dziennikarskich właściwości jego charakteru, odrazu skierował rozmowę na właściwe tory.
— Panie! — rzekł, rozkładając mapę Francyi — pragnę doścignąć kogoś, kto uwiózł samochodem kochaną przezemnie kobietę. Człowiek ten jedzie