Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   354   —

Twarz don Luisa rozjaśniła się taką radością, że możnaby sądzić, iż odniósł najświetniejszy tryumf, jakkolwiek poświęcał koronę i rzucał w przepaść najbardziej fantastyczne sny i marzenia, jakie ktoś kiedykolwiek urzeczywistnił.
— Jakiej pan żąda gwarancyi, panie prezydencie gabinetu?
— Żadnej.
— Mogę panu pokazać traktaty, dokumenty, które dowodzą...
— Niepotrzeba. O tem pomówimy jutro. Dzisiaj może pan już iść, gdyż jest pan wolny.
Słowo zasadnicze, słowo nieprawdopodobne zostało wypowiedziane.
Don Luis uczynił kilka kroków w kierunku drzwi.
— Jeszcze słówko, panie prezydencie — rzekł, zatrzymując się. — Wśród moich dawnych towarzyszów znajduje się jeden, któremu zapewniłem pozycyę zgodną z jego upodobaniem i zasługami. Tego to właśnie człowieka nie sprowadziłem do siebie, do Afryki, w przypuszczeniu, że ze względu na swoje stanowisko będzie mi mógł oddać jeszcze jakieś usługi. Idzie tu o brygadyera Mazeroux.
— Brygadyer Mazeroux, zadenuncyowany przez pana Caceres na podstawie dowodów, osadzony został, jak wspólnik Arseniusza Lupina, w więzieniu.
— Brygadyer Mazeroux jest wzorem uczciwego zawodowca, panie prezydencie. Ja zawdzięczam pomoc otrzymaną z jego strony temu, iż występowałem w charakterze pomocnika policyi, zaakceptowanym przez pana prefekta. On krzyżował wszystkie moje nielegalne zamiary i byłby może pierwszym z tych, którzyby w razie otrzymania rozkazu położyli rękę na moim kołnierzu. Proszę o jego uwolnienie.
— Och! Och!
— Panie prezydencie, pańska zgoda na to żądanie będzie tylko aktem sprawiedliwości, proszę więc o uwzględnienie tego życzenia. Brygadyer Mazeroux opuści Francyę. Rząd powierzy mu misyę tajną w południowem Maroku i da mu tytuł inspektora kolonialnego. Gdy się opuszcza drogi legalne, to nigdy nie wiadomo dokąd się dojdzie,