Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   272   —

jakby bunt przeciw zbytniej łatwowierności, z jaką przyjęto początkowo podobne wyjaśnienie dramatu.
Prefekt policyi streścił uczucia obecnych okrzykiem:
— Dość tego! Dość hypotez! Jakkolwiek logicznemi się one wydają, to jednak prowadzą do absurdalnych konkluzyi!
— Absurdalne są one tylko pozornie, panie prefekcie. Kto jednak ośmieli się twierdzić, że nikczemny czyn Fauville’a nie tłómaczy się w sposób całkiem naturalny? Rzecz oczywista, iż nie umiera się nigdy z radością, dla samej przyjemności wywarcia zemsty, lecz kto nam zaręczy, czy Fauville, którego nadzwyczaj szczupłe kształty i zsiniałość mieliśmy sposobność podziwiać, nie był dotknięty jakąś nieuleczalną chorobą i że, czując się już skazanym na śmierć...
— Dość tego, powtarzam panu! — wykrzyknął znów prefekt. — Pan wysuwa tylko przypuszczenia, a ja natomiast żądam od pana dowodów. Jednego choćby dowodu. Oczekujemy nań jeszcze.
— Oto ów dowód, panie prefekcie.
— Hę? Co pan chce przez to powiedzieć?
— Panie prefekcie, gdy wydobywałem żyrandol z gipsu, którym był w górze przymocowany, znalazłem nad skrzynką metalową zapieczętowaną kopertę. Ponieważ żyrandol ten był umieszczony pod pokojem, zajmowanym przez syna Fauville’a, oczywistą jest rzeczą, iż pan Fauville mógł, wyjąwszy taflę posadzki, znajdującej się w tym pokoju, dosięgnąć górnej części mechanizmu, ustawionego jego ręką. To też ostatniej nocy umieścił tam, jak powiedziałem, kopertę zapieczętowaną, na której znajduje się zresztą nawet data zbrodni: „31 marca, o godzinie jedenastej wieczór” i jego podpis: „Hipolit Fauville”.
Pan Desmalions w mgnieniu oka rozdarł tę kopertę. Zadrżał, gdy rzucił tylko okiem na tekst listu.
— Ach, nędznik! nędznik! — powiedział. — Czyż to możliwe, aby wśród ludzi znajdowały się podobne monstra? Oh, cóż za ohyda!
Urywając chwilami czytał:
„Cel jest osiągnięty, moja godzina uderzyła.