Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   198   —

cześć najniewinniejszej z kobiet? Owego dnia zabiłem tylko jednego człowieka... Zabiłbym ich dziesięciu! I cóż mnie obchodziło życie inspektora Ancenisa? Co mnie obchodziło życie wszystkich tych nędzników? Wszak stawali oni pomiędzy Maryą Anną i mną! A ona była w więzieniu!
Sauverand uczynił wysiłek, aby odzyskać zimną krew, która go zwolna opuszczała. Udało mu się to, ale głos jego, mimo wszystko, drżał coraz bardziej, ale trawiąca go gorączka wstrząsała dreszczem całą jego istotę, czego już nie był w stanie ukryć.
Snuł jednak swą opowieść dalej:
— Na rogu ulicy, w którą skręciłem, zdystansowawszy na bulwarze Richard-Wallace agentów prefekta, właśnie w chwili, gdy mogłem uważać się za straconego, ocaliła mnie Florentyna. Ona wiedziała o wszystkiem od dwóch tygodni. Zaraz na drugi dzień dowiedziała się o zbrodni z dzienników, z tych dzienników, które czytała, siedząc przy pańskim boku i które pan komentowałeś, nad którymi dyskutowałeś w jej obecności. I przy pańskiej to osobie, słuchając słów pańskich, Florentyna nabrała przekonania, w którem zresztą umocniły ją wszystkie dalsze wydarzenia, że nieprzyjacielem, jedynym nieprzyjacielem pani Fauville byłeś pan!
— Ależ dlaczego? Dlaczego?
— Gdyż patrzała na pańską działalność! — wykrzyknął Sauverand z mocą. — Gdyż pan miał większy niż ktokolwiekbądź interes w tem, aby przedewszystkiem pani Fauville, a następnie ja, ażebyśmy nie stanęli pomiędzy panem a dziedzictwem Morningtona. Wreszcie...
— A wreszcie...
Gaston Sauverand zawahał się.
— Ponieważ znała — oświadczył z mocą — nie można o tem wątpić, znała prawdziwe pańskie nazwisko i że, według niej, Arseniusz Lupin jest zdolny do wszystkiego...
Zapanowało milczenie i jakże dojmujące w podobnej chwili milczenie. Florentyna stała niewzruszona, wytrzymując spojrzenie Perenny, który na jej twarzy, zamkniętej rzec można hermetycznie,