Strona:Leblanc - Zęby tygrysa (1924).djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   181   —

W pośrodku tych schodów znajdowała się ciemna komórka, służąca do przechowywania narzędzi domowych. Służba składała tam również brudną bieliznę. Don Luis umieścił w tej komórce brygadyera, sadzając go wygodnie na podłodze i opierając plecami o stojący tam kufer. Następnie wetknął mu chustkę w usta, zakneblował je jeszcze jakąś serwetką, poczem związał mu ręce postronkami, których dwa końce przytwierdził do wielkiego, wbitego w mur haka.
Gdy Mazeroux począł przychodzić do siebie, Perenna rzekł doń:
— Sądzę, że masz wszystko, czego ci potrzeba. Chustkę, serwetkę... Masz w ustach gruszkę, dla zaspokojenia twego głodu... Jedz ją spokojnie, a gdy się nasycisz, to postaraj się zasnąć trochę, a będziesz potem świeży, jak rydz.


„...wymierzył mu potężny cios w zęby...”

Zamknął go, poczem spojrzał na zegarek.
— Mam godzinę czasu przed sobą. Wystarczy!
W tej chwili miał zamiar następujący: zbesztać Florentynę, rzucić jej w twarz wszystkie ohydy i zbrodnie, by w ten sposób uzyskać od niej zeznania na piśmie, przez nią podpisane. Zabezpieczywszy sobie ocalenie pani Fauville, zobaczy później, co pocznie z Florentyną. Być może, iż wrzuci ją do swego samochodu i wywiezie do jakiejś kryjówki, gdzie, trzymając ją jako zakładniczkę, będzie mógł wywierać przez nią wpływ na tok procesu. Być może... Ale nie chciał uprzedzać