Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pozwalają mi zapytać przynajmniej, czy pierwszy z ustalonych warunków został wypełniony?
Tym razem lord Bakefield zdecydował. Ale w chwili, gdy już miał odpowiedzieć — a twarz jego poczerwieniała z oburzenia i nadęta dumą nie wróżyła nic pomyślnego — Izabella wmieszała się do rozmowy:
— Nie pytaj mego ojca, Szymonie. On ocenia według słusznej wartości twój podziwu godny czyn. Lecz obraziliśmy go — dotknęliśmy go — ty i ja — zbyt boleśnie i głęboko, by mógł nam teraz przebaczyć. Niech czas zatrze to wspomnienie...
— Czas... czas... powtórzył, śmiejąc się Szymon. Kiedy w tem sęk, że pozostało mi już tylko tuzin dni, by wyjść zwycięsko z wszystkich nakazanych prób. Po zdobyciu Anglji muszę teraz kusić się o laury Herkulesa lub Don Kiszota.
— No więc, uśmiechnęła się Izabella, proszę się spieszyć z położeniem się do łóżka. To najwłaściwsze, co możesz uczynić w tej chwili...
I pod rękę z ojcem opuściła kasyno.


VII.
RYSIE OKO.

— I co ty mówisz o tem, chłopcze kochany? A co, czy nie przepowiedziałem zjawiska? Przeczytaj w broszurze mojej o La Manche w roku 2000, a zobaczysz... A przytem przypominasz sobie rozmowę naszą na dworcu morskim w Newhaven?... Otóż oba kraje złączyły się, są ze sobą spojone mocno, jak ongiś, w epoce eoceńskiej.
Przebudzony gwałtownie przez ojca Calcaire, Szymon z oczami jeszcze opuchniętemi ze snu patrzył, nic nie rozumiejąc, na ściany swego pokoju hotelowego, gdzie spacerował jego stary profesor, a jakieś indywiduum siedzące w fotelu w ciemnym kącie, było zapewne przyjacielem księdza.