Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 42 —

ogłuszający. Wszystkie połączenia między Anglją a Francją zostały przerwane. Radiotelegramy sygnalizowały niebezpieczeństwo wielkim okrętom, przybywającym z Ameryki lub Niemiec i żaden z nich nie odważał się zbliżyć do piekielnego przejścia.
Czwartego, t. j. przedostatniego dnia, we wtorek 3 czerwca nastąpiło lekkie uspokojenie.
Przygotowywał się szturm największy. Pan Dubosc, przemęczony czterema dniami przejść, nie wstał po południu. Szymon, też wyczerpany rzucił się na łóżku w ubraniu i spał do wieczora. Lecz o dziewiątej zbudziło ich uderzenie.
Szymon pomyślał, że to okno, gwałtownie otworzone, uległo naporowi wiatru. Ale drugie uderzenie, wyraźniejsze, rozwaliło drzwi i Szymon uczuł, że chwieje się sam, a ściany pokoju kręcą się dokoła niego.
W pośpiechu wybiegł na dwór. W ogrodzie zastał już swego ojca i służbę, wszystkich przerażonych okropnie, gadających zupełnie bez sensu, a właściwie wykrzykujących słowa bez związku. Po długiej chwili zaczęto się naradzać: jedni chcieli uciekać, inni klękali, by modlić się na śmierć, gwałtowny deszcz zmieszany z gradem, zmusił ich do ukrycia się pod dachem.
O dziesiątej ojciec i syn zasiedli do stołu, by spożyć jakiś skromny posiłek. Pan Dubosc nie mówił ani słowa.
Służba była blada i zielona i trzęsła się. Szymonowi wciąż stał przed oczami przerażający widok wirujących ścian i nie mógł pozbyć się wrażenia kołysania się przedmiotów.
O godzinie dziesiątej minut pięćdziesiąt wstrząśnienie dość słabe, lecz o przedłużających się drgawkach, rytmicznych jak uderzenia dzwonu, zatrzymało zegar wiszący i pozrywało ze ścian porcelanę.
Wszyscy wyszli znów do ogrodu i schowali się do małej budki ze słomy, by mieć jakikolwiek dach nad głową, gdyż deszcz zacinał ukośnie.
Po upływie pół godziny drganie rozpoczęło się na nowo