Strona:Leblanc - Straszliwe zdarzenie.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 28 —

— Czy minjatura ta ma wartość tylko jako pamiątka?
— Nie. Matka moja kazała ją otoczyć swemi najpiękniejszemu perłami, co jej nadaje dziś wartość bezcenną. Jakby przeczuwając przyszłość, zapewniła mi tym sposobem majątek osobisty.
Szymon roześmiał się.
— Dziwna to kasa ogniotrwała!
Izabella też się śmiała.
— To prawda, że dziwna. Minjatura przypięta jest pośrodku pleda, pomiędzy rzemyczkami. Widzisz, Szymonie, staję się zabobonną, gdy chodzi o ten klejnot. Jest to jakby talizman.
Zamilkli, wpatrując się w morze. Fale stawały się coraz większe i Reine-Mary kołysała się nieco...
Właśnie mijano ładny jacht luksusowy, cały biały.
— To Castor hrabiego de Baugè, zawołał jeden z chłopaków. Płynie do Dieppe.
Pod namiotem dwie panie i kilku panów siedziało przy śniadaniu. Izabella odwróciła się i pochyliła głowę, nie chcąc, by ją poznano.
Ten ruch mimowolny, podświadomy, zrobił jej przykrość, gdyż po chwili podniosła dumnie główkę i zaczęła mówić (a wszystkie słowa, które padły w przeciągu tych kilku minut zostały na zawsze wyryte w ich pamięci).
Izabella rzekła:
— Szymonie, czy jesteś naprawdę tego zdania, że ja powinnam była wyjechać?
— O, zawołał zdumiony, pytasz o to? Czyż nie kochamy się?
Nieprawdaż? szepnęła?... I to straszne życie z kobietą, której jedyną przyjemnością jest znieważać pamięć mojej matki...
Urwała. Szymon ujął jej drobną dłoń i nic nie mogło jej bardziej uspokoić i natchnąć ufnością, jak dziwna słodycz tego dotknięcia.
Czterej chłopcy znów przybiegli z wiadomościami.
— Widać statek Towarzystwa okrętowego, który wypłynął z Dieppe w tym samym czasie, jak my z Newhaven. Nazy-