Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wtedy wypuszczę cię na wolność, bo będę miał pewność, iż obawiając się konkurencyi, uczciwie oddasz mi połowę dochodów… Zgadzasz się czy nie — do stu tysięcy piorunów!…
Teodor Massignac musiał wykonać jakiś gest negacji czy protestu, bo ciszę nocną przeciął suchy trzask policzka silną dłonią wymierzonego.
— Łotrze jeden! — ryknął Velmot — świętego wyprowadziłbyś z cierpliwości!… Więc wolisz zdychać?!… A może masz nadzieję, że ja stchórzę! albo spodziewasz się pomocy skądkolwiek? Idyoto!… Przecież to ty sam wyszukałeś to miejsce zeszłego roku w zimie… Żaden statek tędy nie jedzie… Wokół puste pola .. Znikąd możliwości ratunku!… ani litości!… Do kroćset szatanów! czy ty sobie nie zdajesz sprawy?… Czytałem ci przecież ten artykuł w „Journal de Soir“… Wyjąwszy formułę, cały sekret Noela Dorgeroux jest tam już zdemaskowany!… I kto wie, czy ten młodzik nie wpadnie sam na nią!… może za kilkanaście dni, cała rzecz stanie się własnością ogółu, a ja stracę miliony, które mógłbym tymczasem zarobić!… Aa! Doprawdy, że to się wściec można!…
Długa chwila ciszy.
Księżyc oświetlił jasno postać Massignaca. Woda sięgała mu już po szyję.
— Nie mam ci więcej nic do powiedzenia! — rzekł Velmot — kończmy! Odmawiasz?
Przeczekał chwilę:
— Jeżeli odmawiasz, przestaję nalegać!… Po co? Sam postanowiłeś o swoim losie, sam wybrałeś śmierć!… Bywaj, stary! Idę wypić kubek za twoje zdrowie! Ha! ha! ha!…
Pochylił się nad swoją ofiarą i dorzucił:
— Trzeba jednak być przezornym, trzeba przewidzieć każdą możliwość… Gdybyś się przypadkiem namyślił (kto wie? natchnienie przychodzi w każdej chwili) — to zawołaj tylko a przyjdę… Rozluźniam trochę twój knebel… Dowidzenia Teodorze!…