Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

substancyą smaruje się przy pomocy pędzla całą powierzchnię ekranu… Inaczej obrazy nigdy nie będą wyraźne. Przytem trzeba uważać, aby chmury nie zakrywały słońca… Tylko w dnie bezwzględnie pogodne, może się udać widowisko… Co zaś do samej formuły — to nie jest ona bynajmniej długą. Wszystkiego piętnaście liter i dwanaście cyfr…
Massignac powtórzył wolno, tonem niezdecydowanym:
— Piętnaście liter i dwanaście cyfr…
Skoro nauczysz się jej na pamięć, będziesz już mógł być spokojny!… I ja także… Zresztą nie ryzykuję przecież nic zdradzając ci to. Przysięgniesz, że dochowasz tajemnicy?… A przytem Beranżera… to cię powstrzyma — nieprawdaż?… A, zatem, te piętnaście liter…
Wahał się widocznie. Słowa z coraz większym trudem dobywały mu się z ust. Nagle odepchnął mnie i w wybuchu wściekłego gniewu grzmotnął pięścią w stół:
— Nie! po stokroć, po tysiąckroć nie!… To byłoby nadto głupie!… Zachowam sekret dla siebie!… Niech się dzieje co chce!… Mam wypuścić z rąk interes za dwa miliony? ani nawet za dziesięć!… ani za dwadzieścia!… Będę pilnował muru w Enclos ze strzelbą na ramieniu — tak jak to już robiłem tej nocy… A ktokolwiek ośmieli się wejść, zabiję go jak psa!… Mur należy do mnie, do Teodora Massignaca!… Wara komu zbliżać się do niego!… To moja tajemnica!… moja formuła!… moja własność!.. kupiłem ją za cenę krwi i będę jej bronił do ostatniego tchnienia!… A jeżeli… jeżeli dyabli mnie wezmą — to tem gorzej!… — sekret uniosę z sobą do grobu!…
Zacisnął pięść, wygrażając jakimś niewidzialnym wrogom. Poczem zaczął znowu:
— Tak, jeżeli mnie dyabli wezmą… A na to zanosi się… Aresztowanie… żandarmi… policya… kpię sobie z tego!… Nie ośmielą się mnie tknąć…. Ale ten wróg kryjący się w mroku… ten morderca, który strzelał do mnie dzisiaj