— . dy pan spostrzegł, że jesteś pan uwięziony w pokoju opancerzonym?
— Kiedy chciałem wyjść. Wszedłem tam poraz pierwszy, by wydostać tekę z pokwitowaniami. Tekę tę mi skradziono. Położyłem ją na biurku. Wróciłem do skarbca, by tam ponotować pewne szczegóły. Jest to robota drobiazgowa, wymagająca wielkiej uwagi. Kiedy ją skończyłem, przed opuszczeniem skarbca, zamknąłem światło elektryczne. Wówczas, zamiast widzieć światło dzienne z mego gabinetu, do którego zostawiłem przecie drzwi przymknięte, znalazłem się w zupełnych ciemnościach. Przedtem nie zauważyłem niczego.
Odsapnąwszy chwilę, Bauman opowiadał dalej.
— Próbowałem otworzyć — niemożliwe. Byłem uwięziony. Zacząłem krzyczeć, tupać nogami i walić we drzwi, ale nie słyszano mnie — tak twierdzą przynajmniej. Uczułem, że się duszę. Ryczałem z całej siły, waliłem coraz mocniej... Konałem już, panowie! Jakże straszna chwila!... Co za męczarnie niewypowiedziane!
— A kobieta zawoalowana?... spytał Randolf Allen.
Bauman zatrząsł się ze złości.
— Larkin! Chodź tutaj! No, mów! Kobieta zawoalowana? Gadajże, durniu! Ty jeden ją widziałeś! Ty jeden wpuszczałeś ją do mego gabinetu!... Do mego gabinetu!... Bez mego specjalnego upoważnienia, ty łotrze!
— Myślałem, że robię dobrze, — wyjąkał nieszczęśliwy Larkin.
— Spokojnie, panie Bauman, — przerwał swym oficjalnym tonem Allen. — A Larkin opowie nam, co wie.
Larkin, znów oblany zimnym potem, złożył zeznanie o całej swej rozmowie z tajemniczą nieznajomą i opowiedział,
Strona:Leblanc - Czerwone koło.djvu/69
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
65