Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mój Boże, panie, bałam się... Mam więcej niż za sto tysięcy franków klejnotów w mym woreczku, a postępowanie pańskiego przyjaciela nie mogło budzić zaufania.
— Ale ciągłe pani wyjazdy?
— Czyż mój zawód ich nie wymaga?
Pan Dudouis nic na to odpowiedzieć nie mógł.
— Zebrałeś swe informacye, Ganimard, z niefortunną lekkomyślnością i znalazłeś się wobec pani w sposób bardzo niewłaściwy. — Przyjdziesz wytłómaczyć mi się do mego gabinetu.
Posiedzenie było skończone i szef policyi zabierał się do wyjścia, gdy nastąpił fakt doprawdy nieoczekiwany. Pani Real zbliżyła się do ajenta ze słowami:
— Słyszę, że pan nazywa się Ganimard. Wszak się nie mylę?
— Nie.
— W takim razie ten list być musi dla pana przeznaczony. Otrzymałam go dziś rano z adresem, który pan widzi: “Pani Real, dla doręczenia panu Ganimard.” Myślałam, że to żart, bo nie znałam pana pod tem nazwiskiem, ale widocznie, że nieznajo-