Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To jest w dobrym stanie i zamiana zbyteczna.
— Jednakże…
Pan Gerbois jest człowiekiem łatwo wpadającym w rozdraźnienie z usposobienia nieco podejrzliwy, odrzekł więc sucho:
— Proszę pana nie nalegać więcej.
Nieznajomy zastąpił mu drogę.
— Nie wiem, jaką sumę pan za nie zapłacił, panie… ale służę panu podwójną.
— Nie.
— Potrójną?
— Oh! dajmyż temu pokój! — zawołał profesor zniecierpliwiony. — To, co do mnie należy, nie jest do sprzedania.
Młody człowiek popatrzył mu prosto w oczy wzrokiem, którego pan Gerbois nie mógł zapomnieć nigdy, poczem bez jednego słowa oddalił się.
W godzinę potem przyniesiono biurko do domku, który zamieszkiwał profesor przy drodze do Viroflay. Zawołał córkę.
— To dla ciebie Ziuziu, rozumie się, jeśli ci się podoba.
Zuzia była ślicznem stworzeniem, radosna i szczęśliwa. Rzuciła się na szyję ojcu