Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ah! doskonale! milion gotów... Nie będziemy tracić czasu. Pan pozwoli?
Ale, zaprotestował pan Detinan, stając przed stołem, panny Gerbois niema tu jeszcze?
— A więc?
— A więc, czyż jej obecność nie jest nieodzowna?...
— Rozumiem! rozumiem! Arsen Lupin wzbudza tylko względne zaufanie. Może wziąć pół miliona, nie zwracając zakładu! Ah! drogi panie, jestem bardzo zapoznany! Ponieważ przeznaczenie zniewoliło mnie do czynów natury nieco... specyalnej, podejrzywają moją uczciwość... mnie, który jestem człowiekiem pełnym względów i delikatności! Zresztą, szanowny panie, jeśli się pan obawia, proszę otworzyć okno i zawołać. Jest tam tuzin ajentów na ulicy.
— Tak pan myśli?
Arsen Lupin odchylił firankę.
— Myślę, że pan Gerbois nie zdołał zbić z tropu Ganimarda... Cóżem powiedział! Otóż i on, dobry przyjaciel!
— Czyż możliwe? — zawołał profesor. — Przysięgam panu jednak, że...