Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pan podjął się obrony mych praw. Nie zapomnę tego nigdy.
Mecenas Detinan bąknął:
— Ale pan nie dzwonił... nie słyszałem, aby drzwi...
— Dzwonki i drzwi, panie, są to rzeczy, które powinny funkcyonować tak, aby ich nikt nie słyszał. Pomimo to, jestem, a to rzecz zasadnicza.
— Moja córka! Zuzanna! co pan z nią zrobił? powtarzał profesor.
— Mój Boże! — rzekł Lupin — jaki pan gwałtowny! Poczekajmy jeszcze chwilę, a córka pańska będzie w pańskiem objęciu.
I zaczął się przechadzać, a potem tonem wielkiego pana, który rozdaje pochwały, rzekł:
— Panie Gerbois, winszuję zręczności, z jaką pan postępował przed chwilą. Gdyby automobil nie posiadał tej opętanej szybkości biegu, — spotkalibyśmy się po prostu w Etoile i oszczędzilibyśmy panu Detinan przykrości naszej wizyty... Zresztą tak było pisano...
Spostrzegł nagle dwie paczki banknotów i zawołał: