Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ja pani ufam — odparł Wilson.
— O! jakżem szczęśliwa i pański przyjaciel także, prawda? czuję to... jestem tego pewna. Co za szczęście, wszystko się ułoży!... Ah! doskonały pomysł miałam!... Słuchajcie panowie, pociąg do Calais odchodzi za 20 minut... Więc panowie nim pojadą... Prędzej, chodźcie panowie za mną... tędy się idzie, a mają panowie tylko czas...
Usiłowała ich pociągnąć za sobą. Holmes ujął jej rękę i głosem, któremu usiłował nadać ton najsłodszy, rzekł:
— Wybaczy pani, że nie mogę zastosować się do pani życzenia, ale nigdy nie porzucam sprawy, którą rozpocznę.
— Błagam pana... błagam... ah! gdyby pan mógł zrozumieć!...
Wyminął ją i odszedł pospiesznie. Wilson tymczasem rzekł do młodej dziewczyny:
— Bądź pani dobrej myśli... On doprowadzi sprawę do końca. Nie było jeszcze wypadku, aby mu się nie powiodło...
I biegnąc dopędził Holmesa.
Sherlock Holmes — Arsen Lupin.
Te słowa wielkiemi czarnemi literami wypisane uderzyły ich na wstępie. Wycią-