Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Czego pani chce odemnie? — zapytał dość szorstko.
Stanęła przed nim:
— Posłuchaj pan, to bardzo poważne. Wiem, że pan idzie na ulicę Murillo.
— Co pani mówi?
— Ja wiem... wiem... na ulicę Murillo... Nr. 18. A więc, nie trzeba... nie, pan nie powinien tam chodzić... upewniam pana, że pan będzie żałował. Jeśli to mówię, niech pan nie myśli, że mam w tem jaki interes. To przez rozum tylko, z głębi przekonania...
Usiłował ją odsunąć, jeszcze nalegała:
— Oh! proszę pana, nie upieraj się pan... Ah! gdybym wiedziała, jak pana przekonać! Patrz pan w głąb mej duszy, w głąb mych oczu... one są szczere... one prawdę mówią...
Patrzyła głębokiem wejrzeniem swych pięknych, poważnych oczu, czystych, jakby sama dusza przez nie mówiła. Wilson skłonił głowę.
— Pani ma wyraz bardzo szczery.
— Ależ, tak — mówiła — trzeba mi ufać...