Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nic, panie.
— Ulica spokojna?
— Zupełnie.
— Jeszcze dziesięć minut i wychodzę ostatecznie... Ty też wyjdziesz. W razie najmniejszego ruchu podejrzanego w ulicy zawiadomić mnie.
— Trzymam palec na dzwonku alarmowym panie.
— Dubreuil, zapowiedziałeś ludziom przeprowadzającym, aby nie dotykali sznurka tego do dzwonka?
— Z pewnością — funkcyonuje doskonale.
— Zatem jestem spokojny.
Dwaj panowie weszli aż do mieszkania Feliksa Davey. Tu zasunąwszy gzyms marmurowy. Davey zawołał wesoło:
— Dubreuil! Chciałbym wiedzieć, co się będzie działo w głowach tych, którzy odkryją te wszystkie cudowne przejścia, dzwonki alarmowe, siatki elektryczne, rurki akustyczne, przejścia niewidzialne, podłogi o płytach usuwalnych, schody ukryte!... Prawdziwie machinacye dla bajki czarodziejskiej!...
— Co za reklama dla Arsena Lupin!