Strona:Leblanc - Arsen Lupin w walce z Sherlockiem Holmesem.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To dobrze. Aż do nowego rozporządzenia niech pani przychodzi tu codzień o godzinie jedenastej.
Powstał i skierował się do bramy Delfina, do Pawilonu Chińskiego, gdzie zjadł lekkie śniadanie: dwa jajka, nieco jarzyny, owoce. Potem wrócił na ulicę Creuaux i rzekł do odźwiernej:
— Jeszcze raz rozejrzę się po mieszkaniu i oddam pani klucze.
Kończył swój przegląd w pokoju, który mu służył za gabinet pracy. Ujął koniec rurki od gazu, zwieszającej się obok kominka. Zakrzywienie jej było składane, odjął zatyczkę miedzianą, która ją zamykała, nałożył mały aparacik w formie trąbki akustycznej i świsnął.
Lekki świst mu odpowiedział. Zbliżając rurkę do ust, szepnął:
— Nikogo Dubreuil?
— Nikogo.
— Mogę wejść?
— Tak.
Odłożył rurkę na swoje miejsce, mówiąc do siebie:
— Dokąd też sięga postęp? Nasz wiek obdarzył nas tylu drobnymi wynalazkami,