Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Komban — odzywa się jakiś bardzo łagodny głos we drzwiach. — Przed nami stoi matka dziewczęcia, uśmiechając się przyjaźnie, jakby ciesząc się, że cudzoziemiec okazuje tyle zainteresowania się jej butsuma. Jest to kobieta średniego wieku, z uboższej klasy; nie jest piękna, ale twarz jej ma ujmujący wyraz. Pozdrawiam ją, a siadając na macie obok hibachi, widzę, że Akira szepce jej coś do ucha, na co ona przynosi maleńkie naczynie z wodą i stawia na żarzysku. Woda zaczyna się wkrótce gotować, domyślam się więc, że dostaniemy herbaty. Akira przysiada obok mnie, a ja pytam:
— Co to jest za imię na tej tabliczce?
— To jest imię dziecka—mówi — ale nie jest to imię właściwe, właściwe jest po drugiej stronie tabliczki. Kapłan po śmierci dziecka nadaje mu inne imię. Po śmierci każda dziewczynka nazywa się Myoyo Donyo, a chłopiec Ryochi-Doji.
Podczas naszej rozmowy kobieta zbliża się do ołtarzyka, porządkuje w nim przedmioty i zapala małą lampę; potem pochyla głowę, składa ręce i zaczyna się modlić, nie zważając zupełnie na naszą rozmowę. Przyzwyczajona jest widocznie łączyć piękno z dobrem i robić swoje, nie troszcząc się o ludzkie zdanie. Modli się teraz z taką szlachetną, pełną wiary i serdeczną prostotą, jak tylko mogą modlić się ludzie biedni i te proste umysły, które nic nie mają do ukrycia, ani przed ludźmi, ani przed Bogiem, a o których już powiedział Ruskin: „Ci są naszemi świętymi”.
Nie rozumię słów, które serce jej szepta, słyszę tylko mięki, przyciszony dźwięk wyrazów i słod-