Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a kształtem przypominają ręczne taczki, tak pospolite na ulicach Japonii, pchane przez bosonogich japońskich robotników, którzy dziwnie melancholijnym głosem wykrzykują: „Haidah, hej! Hajdah, hej! Tutaj pchają je lecąc pędem nagie demony, czerwone jak krew, o lwich paszczach i głowach byków.
Trzecie Kakemono:
W ciemności widać ogromny, płonący piec, pełen palących się dusz, demony poprawiają ogień żelaznemi drągami, inne wrzucają z góry dusze głową na dół w płomienie.
Poniżej tej sceny rozciąga się smutny, delikatny, blado-szary krajobraz, pełen gór i dolin. Przepływa go rzeka Sai no Kawara. Na brzegach rzeki roi się od dusz dziecięcych, które mozolą się nad budowaniem wież z kamyków. Dzieci te są tak piękne, jak tylko są prawdziwe dzieci japońskie. (Zdumiewającem jest, jak głęboko artysta japoński odczuwa piękność dzieci i umie ją wyrazić).
Każde z dzieci ma na sobie krótką, białą sukienkę.
Na pierwszym planie straszny djabeł rozbił jednemu z dzieci żelazną pałką zbudowaną kupkę kamieni. Maleńka dusza siedzi nad rozbitem dziełem, i płacząc gorzko zasłania żałośnie oczy rączkami. Djabeł zdaje się chichotać. Inne dzieci płaczą także. Ale zbliża się łagodna, jasna otoczona światłem Iizo, z aureolą, która błyszczy za głową jej jak księżyc w pełni. Wyciąga swoje shakujo, świętą laskę, a małe duszyczki czepiają się jej, ona zaś bierze je w swoją obronę. Inne pouwieszały się jej rękawów, a jedno z dzieci wydrapało się jej na piersi.