Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łem. Czar jego głosu w ciszy nocnej odczuwałem głęboko. Mówił mi on o swej maleńkiej egzystencyi, która całkowicie zależała od woli mojej, jak od woli Boga, która opowiadała mi, że ten atom w maleńkiej klatce i atom duszy we mnie samym, jest tem samem wiecznem istnieniem w głębi nieskończonego wszechświata…
I pomyśleć, że to małe stworzonko żyło głodne i spragnione noc po nocy, dzień po dniu, podczas gdy myśli jego pana i boga zatapiały się w marzeniu…
A jednak, jakże dzielnie śpiewał do samego końca, do strasznego końca, gdyż poobgryzał sobie nóżki własne… Niech nam bogi wybaczą, a szczególniej Hanie.
Własne nogi zjeść z głodu, nie jest jeszcze właściwie najgorszem, co może zdarzyć się istocie żyjącej, którą bogowie obdarzyli przekleństwem śpiewu.
Są istoty ludzkie, które, aby módz śpiewać, muszą pierwej zgryźć własne serce!…



KONIEC.