Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wnętrznej Japonii, podobnie jak na pewnych wyspach Wschodnich Indyi, ujawniają się rozmaite typy w miejscowościach mało od siebie odległych. Z tej strony gór ludność może być szczególnie pociągająca, podczas gdy po drugiej stronie jest wprost odpychająca. Ale nigdzie, w całym kraju nie widziałem tak pięknej młodzieży, jak w Kaga-ura.
— Czas będzie patrzeć, gdy wysoki gość będzie odjeżdżał“.
Gdy powracamy do zatoki, łączy się z nami cała Kaga-ura, nawet najstarsi ludzie wioski, dotąd niewidziani. Ale nie słychać żadnego gwaru, oprócz klapania get. Tak eskortowani dobijamy do łodzi. Na wszystkie, na brzeg wyciągnięte łodzie, wdrapują się zwinnie, żeby przypatrzyć się jeszcze „cudownemu dziwowi, któremu nie robi się żadnej krzywdy patrzeniem”. Wszyscy uśmiechają się, ale nie mówią ani słowa, nawet sami do siebie. A mnie się zdaje, że śnię jakiś sen miękki i słodki i cudowny, bo wszystko to jest zupełnie jak sen. A gdy już wypływamy na lśniącą, błękitną wodę, patrzę jeszcze za siebie, na ciągle czekającą i spoglądającą rzeszę ludzi, stojącą w wielkiem półkolu łodzi, na sterczące na burtach dzieci, o czarnych i nieruchomych głowach w słońcu; na słodkie twarzyczki chłopców, z uśmiechem Jizo i z łagodnemi, czarnemi oczami, które niezmordowanie patrzą „na dziw, któremu żadnej krzywdy patrzeniem zrobić nie można“. Gdy obraz ten już znika i maleje do objętości kakemono, mam jedno tylko, niestety próżne, pragnienie, abym tę wizyę ostatnią zabrać mógł