Przejdź do zawartości

Strona:Lafcadio Hearn - Lotos.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

święte imię, pauza i tryl. Patrząc na ptaka, nie można wyjść z podziwu, jak taki czysty i silny sopran może dobywać się z tak maleńkiego gardziołka, najmniejszego na całym świecie śpiewaka. Śpiew jego rozbrzmiewa daleko, za rzekę, a dzieci wracające ze szkoły przystają na moście i przysłuchują się trylom. Zewnętrznie, jest to ptaszek bardzo niepozorny, bezbarwny, i prawie że niewidoczny w swej dużej klatce, zasłoniętej papierem, lubi bowiem mrok. Jest bardzo delikatny i wymaga dużej opieki. Pożywienie dla niego musi być troskliwie rozdrabniane na maleńkie cząsteczki i wydzielane mu w oznaczonych godzinach w odmierzonej ilości. Jest to ptak niezwykle cenny, ale też utrzymanie go przy życiu wymaga dużo troski i uwagi. Nigdy nie byłbym w stanie kupić go sobie. Otrzymałem go w podarunku od jednej z najmilszych kobiet, córki gubernatora Izumy, podczas krótkiej choroby, z życzeniem, aby rozweselał mię w samotności.
Klaskanie w dłonie ustało, praca dzienna się rozpoczyna. Na moście słychać coraz to głośniejsze klapanie geta. Jest to dźwięk, którego nigdy zapomnieć nie można, dźwięk szybki, wesoły, muzykalny, jak rytm tańca. Bo jest to rzeczywiście taniec. Wszystka ludność porusza się na końcach palców, a widok tych licznych, błyszczących nóg, na słonecznej ulicy, wprowadza człowieka w podziw. Wszystkie nogi są małe, symetryczne, lekkie, jak nogi figurek na wazach greckich i wszystkie stąpają na końcach palców, gdyż na geta nie można inaczej chodzić, stopa bowiem nie dotyka ani geta, ani