Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tłumaczył. — Gdyby ojciec od nas uciekł, teżbym od niego coś dostał. W każdym razie zrobię, co będzie w mojej mocy. Wasza ciotka Oliwja powiada, że mógłbym zająć się zbieraniem jajek i za każdy tuzin dostanę jedno jajko, które będę mógł sprzedać.
Fela zawarła jakąś potajemną umowę ze swą matką, a Historynka i Celinka miały zarabiać po dziesięć centów tygodniowo za zmywanie naczyć po obiedzie. Feliks i Dan przyjęli na siebie obowiązek wyrywania chwastów z ogrowu, ja zaś złowiłem kilka pstrągów w rzece przepływającej przez dolinę i sprzedałem je po cencie za sztukę.
Sara Ray była z nas wszystkich najbardziej nieszczęśliwa. W żaden sposób nie mogła zdobyć pieniędzy. Oprócz matki, nie miała żadnych krewnych w Carlisle, a matka nie pochwalała projektu założenia bibljoteki szkolnej i nie chciała dać Sarze ani centa, przyczem zabraniała jej w jakikolwiek sposób pieniądze zarabiać. Dla Sary było to wszystko szalenie upokarzające. Czuła się intruzem w naszem pracowitem gronie, w którem każdy codziennie obliczał zebraną sumę i cieszył się, gdy choć odrobinę wzrosła.
— Muszę modlić się do Boga, żeby mi zesłał pieniądze — oświadczyła wreszcie zrozpaczona.
— Wątpię, czy to się przyda na coś — zaśmiał się Dan. — Bóg zsyła ludziom wiele rzeczy, ale nigdy nie zsyła pieniędzy, bo ludzie sami je powinni zarabiać.
— A ja nie mogę — zawołała Sara z namiętnem zuchwalstwem. — Myślę, że Pan Bóg powinien to jednak wziąć pod uwagę.
— Nie martw się, kochanie — wtrąciła Celinka, która zawsze wszystkich uspokajała. — Jeżeli nawet nie będziesz mogła zebrać pieniędzy, to każdy przecież wie, że to nie twoja wina.