Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie wyrządzał. Szczególnie w modlitwach nie powinniśmy być samolubni.
— Ach, teraz nareszcie zrozumiałam, — ucieszyła się Celinka.
— Tak, ale, — zawołał Dan z triumfem, — jeżeli mamy wierzyć w to, że Pan Bóg wysłuchuje naszych modłów, to przecież modlitwa Piotrka została wysłuchana. Co mi teraz na to odpowiecie?
— Ach! — Historynka potrząsnęła niecierpliwie głową. — Na nic się nie zda rozpatrywanie takich rzeczy. Im głębiej je analizujemy, tem bardziej staje się to wszystko zawikłane. Dajmy już temu pokój, a ja wam lepiej opowiem historię. Ciotka Oliwia otrzymała dzisiaj rano list od swojej przyjaciółki z Nowej Szkocji, która mieszka w mieście Shubenacadie. Gdy powiedziałam, że strasznie zabawnie to miasto się nazywa, ciotka Oliwja kazała mi zajrzeć do tej swojej wielkiej książki i właśnie w tej książce znalazłam pochodzenie nazwy tego miasta. Czy chcielibyście tę historję usłyszeć?
Oczywiście, że chcieliśmy. Usiedliśmy wszyscy na gałęziach sosen, a Feliks uporawszy się już wreszcie z krwią cieknącą z nosa, odwrócił się ku nam i też zaczął słuchać. Usiłował nie patrzeć na Celinkę, chociaż my wszyscy przebaczyliśmy jej już dawno.
Historynka pochyliła swoją ciemną główkę, opierając ją o pień drzewa i spojrzała w pogodne niebo, którego małe tylko skrawki wyglądały ku nam z poza gęstych konarów. Miała na sobie, pamiętam, suknię ciemnoczerwoną, a na głowie wianek z drobnych białych kwiatuszków, które wyglądały, jak perły. Policzki jej pałały jeszcze podnieceniem pod wpływem zdarzeń ostatniej godziny i w przyćmionem świetle zapadającego wieczoru była naprawdę piękna z tym swoim dziwnym tajemni-