Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

począć atak drugi, z poza węgła altany wyszedł wuj Alec, a za nim ukazała się Celinka.
Wuj Alec nie był zły. W oczach jego płonęły tajemnicze iskierki. Chwycił jednak walczących za kołnierze i natychmiast rozłączył.
— Musicie przestać, chłopcy, — zawołał. — Wiecie o tem, że nie pozwalam na żadne walki.
— Ach, wuju, ale to było w ten sposób, — zaczął gorączkowo Feliks... — Piotrek...
— Nie, nie chcę nawet o tem słyszeć, — przerwał mu wuj Alec. — Nie jestem ciekawy, o co walczycie, lecz sprzeczkę swoją musicie załatwić w inny sposób. Bądź łaskaw o tem pamiętać, Feliksie. Piotrek, pan Roger cię szuka, żebyś umył bryczkę. Idź tam natychmiast.
Piotrek oddalił się raczej niechętnie, Feliks zaś również niechętnie usiadł i począł opatrywać swój krwawiący nos. Do Celinki odwrócił się plecami.
Celinka miała za swoje po odejściu wuja Aleca. Dan nazwał ją „skarżypytą“ i tak długo jej dokuczał, aż biedaczka się rozpłakała.
— Nie mogłam stać i patrzeć, jak Feliks i Piotrek rozrywają się na strzępy, — szlochała. — Byli przecież takimi przyjaciółmi, więc przykro jest patrzeć, jak się biją.
— Wuj Roger napewnoby im pozwolił walczyć do końca, — zauważyła Historynka z niezadowoleniem. — Wuj Roger bardzo lubi, jak chłopcy się biją. Powiada, że taka walka nie wyrządza nikomu krzywdy, a ten, który zgrzeszył, za grzech swój musi odpokutować. Przecież Piotrek i Feliks po tej walce byliby znowu serdecznymi przyjaciółmi. Napewno zaprzyjaźniliby się jeszcze bardziej, gdyby została załatwiona kwestja tej modlitwy. A teraz nic z tego nie będzie, chyba, że Fela wpłynie