Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXVI
PIOTREK ROBI WRAŻENIE

Następnej niedzieli przyszła kolej na Piotrka. Kazania swego nie napisał, gdyż jak twierdził, byłaby to zbyt ciężka robota. Nie obmyślił nawet dokładnie jego treści.
— Kto słyszał, żeby wygłaszać kazanie bez uprzedniego obmyślenia treści? — oburzył się Feliks.
— Zamiast treści obmyśliłem tylko temat, — odparł Piotrek swobodnie. — Nie mam ochoty stosować się do tego, co napiszę. Kazanie moje będzie się składało z trzech rozdziałów wówczas, gdy twoje miało tylko jeden rozdział, — dorzucił, zwracając się do mnie.
— Wuj Alec powiada, że zdaniem wuja Edwarda dzielenie kazania na rozdziały wyszło już z mody, — odparłem wyzywająco, a to tylko dlatego, że w duszy przyznawałem Piotrkowi rację. Gdyby kazanie moje posiadało kilka rozdziałów napewno wywarłoby o wiele większe wrażenie. Mówiąc prawdę, zupełnie o tym podziale zapomniałem.
— Mniejsza o to, ja się tam do mody nie stosuję, — oznajmił Piotrek. — Ciotka Jane zawsze mówiła, że człowiek, który się nie liczy z rozdziałami, nie może dokładnie zrozumieć tych wszystkich mądrości, które są w Biblji.
— A o czem masz zamiar mówić w swojem kazaniu? — zapytał Feliks.