Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czaj. W uroczystem skupieniu słuchaliśmy tych wspaniałych słów:
„Panie! Tyś bywał ucieczką naszą od narodu do narodu. Pierwej niźli góry stanęły, i niźliś wykształtował ziemię i okręg świata, oto teraz od wieku aż na wieki Tyś jest Bogiem... Albowiem tysiąc lat przed oczyma Twemi są jako dzień wczorajszy, który przeminął, i jako straż nocna... Stąd wszelkie dni nasze nagle przemijają dla gniewu Twego; jako słowa niszczeją lata nasze. Dni wieku naszego jest lat siedemdziesiąt, a jeżeli kto dłuższy, lat osiemdziesiąt, a to, co najlepszego w nich, tylko kłopot i nędza, a gdy to pominie, tedy prędko odlatujemy... Nauczże nas obliczać dni naszych, abyśmy przywiedli serce do mądrości... Nasyćże nas z poranku miłosierdziem Twojem; tak, abyśmy wesoło śpiewać i radować się mogli po wszystkie dni nasze... Niech będzie przyjemność Pana, Boga naszego, przy nas, a sprawę rąk naszych utwierdź między nami, sprawę rąk naszych utwierdź, Panie“!
Zmierzch zakradł się do sadu, jak tajemnicza zaklęta istota. Widziało się ją — czuło — słyszało. Stąpała cichutko od drzewa do drzewa, podchodząc coraz bliżej. Wreszcie szare jej skrzydła rozpostarłszy się nad nami i ujrzeliśmy przez nie jasne gwiazdy jesiennej pogodnej nocy.
Dorośli wstali niechętnie i oddalili się, my zaś, dzieci, pozostaliśmy jeszcze chwilę, aby omówić dokładniej szczegóły propozycji, którą nam wysunęła Historynka. Jednogłośnie orzekliśmy, że pomysł jest świetny i że jego zrealizowanie wprowadzi pewne urozmaicenie do naszego życia, podczas niezbyt już pogodnych dni jesiennych.
Marzyliśmy o nowej zabawie, gdyż prowadzenie ksiąg snów znużyło już nas nieco. W zeszytach naszych nie zapisywaliśmy snów regularnie, zresztą sny te nie były tak