Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszyscy doznali tego samego uczucia. Celinka zasłoniła oczy dłońmi, Piotrek patrzył na Historynkę przerażonym wzrokiem, ciotka Oliwia była blada i drżąca, a wszyscy pozostawali pod tym dziwnym urokiem przerażającej opowieści, nie mogąc się w żaden sposób z okropnego wrażenia otrząsnąć.

Szkic dziewczyny klęczącej na trawie, pozującej z uniesionymi rękami

To nie była przecież nasza Historynka, ta osoba, która tam siedziała, przemawiając do nas dziwnie syczącym, nieprzyjemnym głosem. Stała się nagle w oczach naszych inną istotą, jakby przeobrażoną, istotą jadowitą, złą, wzbudzającą w nas wszystkich wstręt. Wolałbym raczej umrzeć, niż dotknąć tej chudej opalonej dłoni, którą w moją stronę wyciągała. Błysk jej zwężonych oczu był zimny i bez-