Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/247

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXIII
SNOM TRZEBA POMAGAĆ

Pewnego wieczoru, gdyśmy wychodzili do sadu z naszemi księgami snów, Piotrek odciągnął mnie i Dana na stronę, zaznaczając, że pragnie się o coś poradzić. Zaszyliśmy się w kępkę jodeł, aby dziewczęta nas dostrzec nie mogły i tam dopiero Piotrek zwierzył się nam ze swych powątpiewań.
— Śniło mi się tej nocy, że byłem w kościele, — opowiadał. — Kościół był pełny, więc przeszedłem przez nawę do waszej ławki i usiadłem, ale tak się czułem niepewnie, jak prosię na lodzie. Wtedy dopiero zauważyłem, że nie mam na sobie absolutnie ubrania, ale powiadam wam, ani kawałka szmatki. Więc rozumiecie, — Piotrek zniżył głos, — teraz zastanawiam się nad tem, czy taki sen można opowiedzieć dziewczynkom?
Oświadczyłem, że to jest raczej ryzykowne, natomiast Dan stwierdził, że nie widzi powodu, dla którego należałoby ten sen zataić. On osobiście opowiedziałby ten sen taksamo swobodnie, jak opowiada wszystkie inne sny, gdyż nie uważa, żeby w tym śnie właśnie było coś specjalnie nieprzyzwoitego.
— Tak, ale to są wasze krewne, — tłumaczył Piotrek, — a ze mną nie łączy ich żadne pokrewieństwo i to właśnie czyni pewną różnicę. Zresztą one wszystkie są takie damy, więc wolałbym nie ryzykować. Jestem pewien, że ciotka