Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ale może jeszcze kogoś znaleźć, komu się spodoba i kto będzie chciał się z nią ożenić.
— Strasznie byłoby przyjemnie mieć wesele w rodzinie, prawda? — zawołała Celinka. — Nigdy nie widziałam żadnego ślubu i bardzo chciałabym kiedyś zobaczyć. Byłam już w swojem życiu na czterech pogrzebach, ale na żadnym ślubie nie byłam.
— A ja nigdy nawet nie byłam na pogrzebie, — jęknęła z żalem Sara Ray.
— Widzę tam znowu ślubny welon dumnej królewny, — szepnęła Celinka, wskazując delikatny obłoczek na niebie.
— A spójrz na tę różową chmurkę, która płynie za nim, — dorzuciła Fela.
— Może właśnie ta różowa chmurka to czyjś sen, który w nocy spłynie z nieba na ziemię, — rozmarzyła się Historynka.
— Zeszłej nocy miałam straszny sen, — zawołała Celinka, drżąc na samo wspomnienie. — Śniło mi się, że byłam na bezludnej wyspie, na której były tylko tygrysy i jakieś dziwolągi o dwóch głowach.
— Ach! — Historynka spojrzała na Celinkę z gorzkim wyrzutem. — Dlaczego nie potrafisz tego ładniej opowiedzieć? Gdybym ja miała taki sen, opowiedziałabym go w ten sposób, że każdy, ktoby mnie słuchał, musiałby mieć wrażenie, że to jemu właśnie taki sen się przyśnił.
— Ale ja nie jestem tobą, — broniła się Celinka, — i nie mam ochoty nikogo swojemi snami przerażać. Ten sen był naprawdę straszny, ale jednocześnie bardzo ciekawy.
— Ja miewam często ciekawe sny, — odezwał się Piotrek, — ale nigdy ich długo nie pamiętam.
— To dlaczego tych snów nie zapisujesz? — podchwyciła Historynka. — Ach... — zwróciła ku nam twarzyczkę