Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

robić, mielibyśmy chociaż dowód, że w tę całą wiadomość nie wierzy, — podchwyciła Celinka. — Szkoda, że nie pomówiłeś z nim na ten temat, zanim wyjechał.
Pozostawiwszy Historynkę i Piotrka przy obieraniu kartofli, wróciliśmy do domu, gdzie ciotka Janet, znalazłszy już tylko skorupy po pamiątkowym niebieskim porcelanowym kubku, dała nieszczęsnej Feli porządną burę. Fela jednak zniosła to wszystko z nadzwyczajną cierpliwością, — przeciwnie, sprawiło to jej nawet pewne zadowolenie.
— Mama na pewno nie wierzy, że jutro ma być koniec świata, bo inaczej nie awanturowałaby się w ten sposób, — szepnęła Fela do nas. Wszystkich nas uspokoiło to aż do obiadu, gdy przybiegli Historynka i Piotrek z wiadomością, że wuj Roger istotnie pojechał do Summerside. Wysłuchawszy tej wieści, znowu owładnięci zostaliśmy jeszcze okropniejszym lękiem.
— Ale powiedział, żebym koniecznie przyciął krzewy bzu, — zawołał Piotrek. — Najwidoczniej nie wierzy w ten jutrzejszy koniec świata, bo pozwoliłby mi chyba tego ostatniego popołudnia zostać w domu. Nie mam pojęcia, jak tam pójść samemu. Może ktoś z was pójdzie ze mną? Nie potrzebujecie nic robić, bylebyście tylko dotrzymywali mi towarzystwa.
Zostało zadecydowane, że Dan i Feliks pójdą z Piotrkiem. Ja chciałem pójść również, lecz dziewczęta zaprotestowały.
— Musisz bezwarunkowo zostać z nami, — oświadczyła Fela. — Sama nie wiem, co mam robić tego popołudnia. Przyrzekłam Kasi Marr, że przyjdę do niej, ale jakoś nie mam ochoty. Nie chce mi się również robić szydełkiem. Wyjęłam już robótkę z szuflady, ale zaraz sobie pomyślałam: „Czyż to warto? Przecież jutro i tak wszystko w proch się rozpadnie“.