Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— To zależy, za kogo się zamąż wychodzi, — wtrąciła Celinka łagodnie, widząc, że Fela przygotowana już jest na jakąś niegrzeczną odpowiedź. — Jeżeli się dostaje takiego męża, jak nasz ojciec, to wszystko jest w porządku, ale przypuśćmy, że Bóg ci zesłał takiego męża, jak Andrzej Ward? Andrzej Ward jest tak nieprzyjemny dla swojej żony, że codziennie mu powtarza, iż wolałaby go nigdy w życiu nie znać.
— Może właśnie dlatego jest taki nieprzyjemny i zły, — podchwycił Feliks.
— A ja wam powiadam, że w tem niezawsze jest wina mężczyzny, — mruknął Dan ponuro. — Jak ja się ożenię, będę dla żony dobry, ale muszę stanowczo mieć pierwszy głos w domu. Każde moje słowo powinno być dla niej rozkazem.
— Jeżeli słowo twoje będzie tak wielkie, jak twoje usta, to wcale się temu nie dziwię, — przycięła mu Fela złośliwie.
— Żal mi tego mężczyzny, który ciebie dostanie za żonę, Felicjo King, — odparł Dan.
— Tylko się nie kłóćcie, — zwróciła się do nich błagalnie Celinka.
— A kto się kłóci? — zdziwił się Dan. — Fela zawsze ma wrażenie, że może mi powiedzieć, co jej się żywnie podoba, więc muszę koniecznie pokazać jej, że tak nie jest.
Najprawdopodobniej, mimo wysiłków Celinki, rozpętałaby się między Danem i Felą zacięta kłótnia, gdyby nie przerwało jej ukazanie się Historynki, idącej wolno w naszą stronę aleją wuja Stefana.
— Spójrzcie, jak Historynka ślicznie wygląda! — zawołała Fela, — a przecież zasadniczo jest zaledwie przystojna!