Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

lecz na wyraźny rozkaz Feli zrodził się w nim bunt i wybuchnął gwałtownym płomieniem. Zaraz Feli pokaże, że nie będzie słuchał jej rozkazów!
— Właśnie, że zjem, jak będę miał ochotę, Felicjo King! — zawołał z gniewem. — Ja tam nie wierzę, że te jagody są trujące. Zobacz!
Zerwał pełną garść jagód, włożył je do ust i począł zawzięcie gryźć.
— Smak mają cudowny, — dorzucił, mlaszcząc z apetytem.
Zjadł jeszcze dwie pełne garście, nie zważając na nasze przerażone protesty i błagania Feli.
Byliśmy pewni, że padnie trupem na miejscu, lecz nic mu się jakoś w pierwszej chwili nie stało. Po upływie godziny doszliśmy nawet do wniosku, że jagody nie są jednak trujące i patrzyliśmy na Dana, jak na bohatera, który dokonał tak śmiałego wyczynu.
— Wiedziałem, że mi nic nie będzie, — mówił Dan ze swobodą. — Fela zawsze z igły musi zrobić widły!
Jednakże, gdy zmierzch zapadł i wróciliśmy do domu, zauważyłem, że Dan był dziwnie blady i milczący. Położył się nawet na sofce w kuchni.
— Źle się czujesz, Dan? — zapytałem z niepokojem.
— Cicho bądź, — wyszeptał.
Byłem cicho.
Fela i Celinka krzątały się w śpiżarni, gdy nagle dobiegł nas głuchy jęk od strony sofki.
— Ach, chory jestem — strasznie jestem chory, — jęczał Dan i opuściło go zupełnie dotychczasowe bohaterstwo.
Wszyscy naraz straciliśmy głowy, z wyjątkiem Celinki, która jedyna zachowała przytomność umysłu.
— Boli cię żołądek? — zapytała.
— Mam tutaj straszne bóle, ale nie wiem, czy w tem