Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ostatnie zdanie Fela skierowała w stronę Historynki, która nagle pobladła.
— Ach, więc przypuszczasz, że zaraziła się na pokazie magicznej latarni? — zapytała przerażona.
— Skąd można wiedzieć, gdzie się zaraziła? — zawołała Fela wyniośle. — Nie widziałam jej naturalnie, bo pani Ray nie pozwoliła mi wejść do niej, powiedziała tylko, że w rodzinie Ray’ów wszyscy bardzo ciężko odrę przechodzą i jeżeli nie umierają, to zostają głusi albo ślepi. Oczywiście, — dorzuciła Fela, łagodniejąc nieco na widok zrozpaczonej twarzy Historynki, — pani Ray zawsze widzi wszystko w czarnych kolorach i bardzo możliwe, że Sara wcale nie jest chora na odrę.
Fela jednak dopięła celu, bo Historynka była niepocieszona.
— Wszystkobym dała za to, żeby nie namawiać Sary do pójścia z nami, — szepnęła. — W tem wszystkiem jest tylko moja wina, a kara całkiem niesprawiedliwie spadła na Sarę. Pójdę zaraz i wyznam całą prawdę pani Ray, ale może pogorszyłoby to jeszcze sytuację Sary. Napewno dzisiaj przez całą noc nie zmrużę oka.
Widocznie tak było, bo twarzyczkę miała strasznie bladą, gdy nazajutrz zeszła na śniadanie, ale od całej jej postaci wiało dziwnem uduchowieniem.
— Zadałam sobie na cały dzień pokutę za to, że skłoniłam Sarę do nieposłuszeństwa matce, — oznajmiła nam z triumfem.
— Pokutę? — wyszeptaliśmy ze zdziwieniem.
— Tak. Odmówię sobie wszystkiego, co najbardziej lubię i będę robiła tylko to, czego nienawidzę, aby samą siebie ukarać. Postanowiłam tak wczoraj wieczorem. Może Sara jednak wyzdrowieje, jeżeli Pan Bóg zobaczy moją skruchę.