Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przebywał za czasów chłopięctwa. Tak wiele opowiadał nam o tem wszystkiem i tak często opisywał każdą scenę z oddzielna, że mimowoli zakorzenił w nas to głębokie uczucie dla rodzinnego domostwa, uczucie, które i w jego sercu nie wygasło, pomimo tylu lat spędzonych na obczyźnie. Mieliśmy podświadome wrażenie, że właśnie ten dom jest naszym domem rodzicielskim, że jest naszą kolebką rodzinną, chociaż nigdy jej nie widzieliśmy. Oczekiwaliśmy niecierpliwie tego uroczystego dnia, kiedy ojciec zabierze nas „do domu“, do tego starego domu, otoczonego jodłami, do tego sławetnego „sadu Kingów“, gdzie będziemy mogli biegać po alejce, „Wuja Stefana“, pić wodę z głębokiego źródełka, osłoniętego chińskim dachem, stać na „kamiennym pulpicie“ i jeść jabłka z naszych „drzew urodzinowych“.

Szkic pociągu na tle budynków, jeden z nich z napisem "Toronto"

Chwila ta nadeszła prędzej, niż przypuszczaliśmy, lecz ojciec nie mógł tam pojechać z nami. Firma jego tej wiosny wezwała go do Rio de Janeiro na stanowisko kie-