Gdy nadeszła pora oddania zebranych przez nas pieniędzy na fundusz bibljoteki szkolnej, okazało się, że Piotrek zebrał najwięcej, bo aż trzy dolary. Fela była drugą z kolei, gdyż zebrała dwa i pół. Prawdopodobnie w tym roku kury znosiły wyjątkowo dużo jajek.
— Gdybyś musiała płacić ojcu oddzielnie za ziarno, którem karmiłaś te kury, panno Felicjo, nie pozostałoby ci tak dużo pieniędzy, — dokuczał siostrze Dan.
— Mylisz się, — odparła z godnością Fela. — Przekonaj się, ile jajek zniosły kury ciotki Oliwji, a przecież karmi je tylko tak, jak zwykle.
— Mniejsza o to, — wtrąciła się do rozmowy Celinka, — dość, że zebraliśmy trochę pieniędzy i że możemy coś dać na bibljotekę. Gdybyś był na miejscu biednej Sary Ray, która nie mogła nic zebrać, czułbyś się o wiele gorzej.
Lecz Sara Ray w ostatniej chwili też zdobyła pieniędze. Przyszła do nas po podwieczorku promieniejąca radością. Gdy Sara Ray uśmiechała się — co naogół zdarzało się bardzo rzadko — była prawie ładna, ze swą bladą wynędzniałą twarzyczką. Ukazywały się wtedy dwa maleńkie dołeczki na jej policzkach, widać było jej równe białe zęby i oczy nabierały całkiem innego blasku.
— Ach, spójrzcie! — zawołała. — Mam tu trzy dolary, które oddam na fundusz bibljoteki. Otrzymałam dziś list
Strona:L. M. Montgomery - Historynka.djvu/102
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ IX
CZARODZIEJSKIE ZIARNO