dłużej znieść tej niepewności. To takie straszne uczucie! Proszę mi wreszcie powiedzieć!
— Nie przepłókałaś ścierki w ciepłej wodzie z sodą — odrzekła surowo Maryla. — Zanim zwrócisz się do mnie z pytaniami, zechciej to uczynić.
Ania pobiegła spełnić rozkaz, poczem powróciła do Maryli i utkwiła w jej twarzy błagające spojrzenie.
— Dobrze — odpowiedziała Maryla, nie mogąc na razie znaleźć nowej wymówki dla odwleczenia ostatecznej odpowiedzi. — Pomówię o tem z tobą. Brat mój i ja postanowiliśmy zatrzymać cię, rozumie się, o ile zechcesz być dobrą i posłuszną dziewczynką. Ale co się z tobą dzieje, dziecko?
— Płaczę — rzekła Ania zmieszana — tylko nie wiem, dlaczego? Cieszę się tak, jak tylko człowiek cieszyć się potrafi. Ach, cieszyć się to nie odpowiednie wyrażenie. Cieszyłam się z powodu białych kwiatów wiśni i z powodu Białej drogi rozkoszy, ale uczucie, obecnie doznawane, jest czemś więcej! Jestem szczęśliwa! Postaram się być taką dobrą! Będzie to bardzo trudna sprawa, przypuszczam, gdyż pani Tomas twierdziła zawsze, że jestem nieznośna. Ale uczynię, co tylko będę mogła. Chciałabym jednak wiedzieć, dlaczego płaczę?
— Przypuszczam, że dlatego, iż się wiecznie wzruszasz swemi myślami i przesadnemi wyobrażeniami — rzekła Maryla tonem nagany. — Usiądź na tem oto krześle i staraj się uspokoić. Boję się, że zbyt pochopna jesteś zarówno do płaczu jak i do śmiechu. Tak, pozostaniesz więc u nas, i postaramy się, by ci było dobrze. Będziesz uczęszczała do szkoły. Nie zaczniesz jednak nauki przed wrześniem, bo obecnie dwa tygodnie dzielą nas tylko od letnich wakacyj.
— A jak powinnam panią nazywać? — spytała Ania. — Czy mam zawsze mówić panno Cutbert? Czy nie mogłabym poprostu nazywać panią ciocią Marylą?
— Nie, nazywaj mnie tylko Marylą. Nikt nie mówi do mnie panno Marylo. Drażniłoby mnie to.
Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/69
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.