Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rylo, jakie to było okropne i przykuwające uwagę opowiadanie! Poprostu ścinało lodem krew w żyłach. Ale panna Stacy uważała, iż to niezmiernie głupia i szkodliwa książtka i prosiła, bym już nigdy nie czytała podobnych bzdursw. Rozumie się, że przytzekłam, iż więcej tego nie uczynię, ale dużo siły woli trzeba było, aby nie dokończyć takiej ciekawej powieści i nie dowiedzieć się o losie jej bohaterów. Jednakże przywiązanie moje do panny Stecy zwyciężyło pokusę i dotrzymałam przyrzeczenia. Naprawdę, Marylo, zadziwiającem jest, ile można wymóc na sobie, gdy pragniemy sprawić przyjemność ukochanej istocie.
— Widzę, że mogę zapalić lampę i zabrać się do roboty — rzekła Maryla. — Zdaje się, iż nie ciekawa jesteś tego, co panna Stacy mówiła. Najbardziej zajmuje cię twoja własna paplanina.
— Ale cóż znowu, Marylo, ja bardzo pragnę usłyszeć o co chodzi! — wybuchnęła Ania przerażona. — Nie powiem już ani jednego wyrazu... nic wcale. Wiem, że mówię zbyt wiele, i staram się poprawić z tej wady. Gdyby jednak Maryla wiedziała, ile chciałabym powiedzieć i ile przemilczam, z pewnością miałaby dla mnie szacunek. Słucham więc, Marylo!
— Otóż panna Stacy ma zamiar zorganizować komplet z pośród najbardziej posuniętych uczniów i uczennic, pragnących zdawać egzaminy do Seminarjum. Chce ona dawać im specjalne lekcje, codziennie godzinę, po szkole. Przyszła więc zapytać Mateusza i mnie, czybyśmy zechcieli ciebie przyłączyć? Cóż ty myślisz o takim projekcie, Aniu? Czy chciałabyś pójść do Seminarjum i zdawać na nauczycielkę?
— O, Marylo! — Ania zsunęła się na kolana i złożyła dłonie. — Było to marzeniem mego życia... rozumie się od pół roku dopiero, gdy Ruby i Janka zaczęły rozprawiać o przygotowywaniu się do egzaminu. Lecz nie chciałam nic mówić, gdyż uważałam to za zupełnie niewykonale. Jakże gorąco pragnęłabym zostać nauczycielką! Czyż to nie będzie jednak zbyt kosztowne? Pan Andrews mówił, że zda-