Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

działam co począć. Może konduktor zatrzyma tramwaj i każe mi wysiąść na pierwszym lepszym przystanku. Wówczas spaliłabym się chyba ze wstydu. Czyż mogłabym go przekonać, że ten brak pieniędzy powstał tylko dzięki roztargnieniu, czy uwierzy mi, że jestem osobą uczciwą i że nie miałam zamiaru przejechać się na gapę? Żeby chociaż Anatol i Augustyn byli teraz ze mną! Niestety, byli przy mnie tylko wtedy, gdy sama doskonale dawałam sobie radę. Myślałam, co mam powiedzieć konduktorowi, jak mi poda bilet. Ułożyłam już sobie w myśli całą przemowę, ale po chwili wydała mi się ona szalenie głupia i niewiarogodna. Bezwarunkowo trzeba wymyśleć coś innego. Trzeba się było zdać na łaskę i niełaskę Opatrzności. Czułam się tak, jak owa stara dama, znajdująca się na okręcie podczas burzy. Kapitan okrętu, pragnąc ją pocieszyć, tłumaczy, że całą nadzieję pokładać należy w Bogu, a ona na to: Czyżby już tak źle było?
W tem, w ostatniej chwili, gdy konduktor kierował się w moją stronę, przyszło mi na myśl, gdzie mogłam schować te przeklęte pieniądze. Więc jednakże ich nie połknęłam. Zdjęłam uważnie rękawiczkę i nagle błysnęła mi w niej moja nieszczęśliwa, upragniona moneta. Z uśmiechem szczęścia i pogody, podlałam ją konduktorowi, a cały świat nagle wydał mi się niezwykle piękny.“
Spacer do Chatki Ech był jedną z najmilszych wycieczek podczas wakacyj Bożego Narodzenia. Ania i Diana szły ochoczo wąską ścieżką leśną, niosąc duży koszyk z drugiem śniadaniem. Domek panny Lawendy zamknięty był od chwili jej ślubu