Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jów. Shannon został zwycięzcą w jednej z ostatnich walk na śmierć i życie. Chesapeake płynął ku przystani, zdany na łaskę i niełaskę wroga – zwycięzcy.
— Zbudź się, Aniu Shirley. — Wracaj do nas, — śmiała się Izabela, dotykając jej ramienia. — Oddaliłaś się od nas prawie o sto lat. Wracaj.
Ania ocknęła się z głębokiem westchnieniem; oczy jej świeciły nieziemskim blaskiem.
— Zawsze lubiłam ogromnie historję tych walk, — szepnęła, i chociaż Anglicy zostali wówczas zwycięzcami, sława naszych bohaterów nigdy nie zblednie. Ta mogiła przywiodła mi to wszystko na pamięć i ujrzałam ich walki w wyraźnych konturach. Ten biedny marynarz miał dopiero lat osiemnaście. „Zmarł wskutek ciężkich ran, odniesionych podczas walki“ — tak brzmi napis na płycie. O takiej śmierci marzą wszyscy dzielni żołnierze.
Mówiąc to, Ania odpięła od bluzki bukiecik ciemnych bratków i złożyła na mogile młodego marynarza, który zginął podczas wielkiej bitwy morskiej.
— Co myślisz o naszej nowej przyjaciółce? — spytała Priscilla, gdy pożegnały się z Izą.
— Bardzo mi się podoba. Posiada w sobie coś ujmującego, chociaż jest tak szalenie roztrzepana. Jestem pewna, że ma słuszność, mówiąc, iż nie jest taka głupia, na jaką wygląda. Bardzo miłe dziecko i zdaje się, że dzieckiem zostanie przez całe życie.
— I mnie się podoba, — oznajmiła Priscilla z przeświadczeniem. — Tak samo mówi o chłopcach, jak Ruby Gillis, ale paplanina Ruby przyprawia mnie o zawroty głowy, gdy tymczasem Iza swą gadaniną