Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wczoraj wieczorem był u nas nowy pastor na herbacie. Połknął odrazu aż trzy kawałki pasztetu. Gdybym ja tak zrobił, pani Linde powiedziałaby, że jestem żarłok, a on jadł bardzo prędko i prawie wcale nie mówił. Dlaczego Maryla zawsze się gniewa na mnie za to, że jem prędko. Dlaczego księżom wolno robić to, czego dzieciom nie wolno? Muszę to wiedzieć.
Pozatem nic nowego niema. Posyłam ci w tym liście sześć całusów. Tola dołącza jednego.
Twój kochający Cię
Tadeusz Keith.
P. S. Aniu, kto był ojcem djabła? Muszę to wiedzieć.


ROZDZIAŁ XVIII.
Panna Józefa przypomina sobie Anię.

Nastały święta Bożego Narodzenia i dziewczęta rozjechały się do domów, tylko ciotka Jakóbina została w Ustroniu Patty.
— Nie mogę przyjąć żadnego zaproszenia na święta, bo przecież nie zabiorę z sobą aż trzech kotów, — tłumaczyła. — Trudno zostawić biedne stworzenia na długie trzy tygodnie. Nawet porządnych sąsiadów niema w pobliżu, tylko sami miljonerzy, a oni nie będą się chcieli zaopiekować kotami. Zostanę więc tutaj i będę pilnować waszego Ustronia Patty.