Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ście kilka broszurek przesłał również Ani, lecz ona, opanowana złością, natychmiast wrzuciła je do ognia. Prawdopodobnie przygnębienie Ani było tylko rezultatem jej nadmiernej wrażliwości, bo na ogół mieszkańcy Avonlea patrzyli na nią z ukrytą zazdrością, lecz w duszy dumni byli, że jedna z mieszkanek ich wsi zdobyła ową nagrodę. Liczni przyjaciele nieomieszkali złożyć Ani serdecznych powinszowań, nielicznych wrogów gryzła utajona zazdrość. Józia Payówna rogłaszała dokoła, że Ania napewno ściągnęła skądś tę nowelę. Ona osobiście przypominała sobie, że czytała ją przed kilku laty w jednym z miejscowych tygodników. Rodzina Slonów, dowiedziawszy się o odtrąceniu przez Anię Karola twierdziła, że ta nowela na pewno nikomu nie przyniosła by zaszczytu. Zresztą w gruncie rzeczy każdy mieszkaniec Avonlea mógł się ubiegać o tę głupią nagrodę. Ciotka Agata wyraziła Ani swe wielkie ubolewanie, że wzięła się w tak młodym wieku do pisania nowel, na coby się nie zdobył nikt urodzony w Avonlea. Zdaniem jej był to wynik lekkomyślnego adoptowania pierwszej lepszej przybłędy, wówczas gdy się nawet nie wie, kim byli jej rodzice. Nawet pani Małgorzata Linde z początku patrzyła na ten wyczyn Ani z niechęcią, potem jednak ujrzawszy czek na dwadzieścia pięć dolarów, doszła do wniosku, że Ania postąpiła bardzo słusznie.
— Dziwne, że za takie bajdy płacą jeszcze pieniądze, uśmiechała się napół z gniewem, lecz jednocześnie duszę jej przepełniała ukryta duma.
Wszystkie te okoliczności przyczyniły się do tego, że Ania z radością powracała tym razem do Kings-