Strona:L. M. Montgomery - Ania na uniwersytecie.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nych chwilach pisywałbym dalej nowele, tylko oczywiście nie zwracałbym się z niemi do wydawców. Pisałbym w każdym razie o ludziach i miejscowościach dobrze mi znanych i starałbym się wyzbyć tego górnolotnego stylu. Niech sobie słońce wschodzi i zachodzi zupełnie zwyczajnie i niech się tem nikt specjalnie nie przejmuje. Z ludzi złych starałbym się czynić aniołów, chociaż coprawda na świecie bywają i tacy ludzie, którzy są źli nieuleczalnie, ale autor nie powinien takich wyszukiwać. Radzę ci, Aniu, pisać dalej.
— Uważam, że postąpiłam bardzo niemądrze, pisząc tę pierwszą nowelę. Po ukończeniu uniwersytetu, zostanę nauczycielką, bo wiem, że to umiem, a do literatury widocznie się nie nadaję.
— Po skończeniu uniwersytetu, trzeba będzie obejrzeć się za kandydatem na męża, — uśmiechnął się pan Harrison. — Nie wzoruj się na mnie i nie odkładaj na starość małżeństwa.
Anię zniecierpliwiła ta rozmowa, więc pożegnała się szybko i wróciła do domu. Naprawdę ten pan Harrison był chwilami niemożliwy pod względem dosadnych swoich wyrażeń, jak naprzykład: „obić“ „leniuchować“, „obejrzeć się za mężem“!


ROZDZIAŁ XIII.
Na drodze grzechu.

Tadzio i Tola byli już ubrani do szkoły niedzielnej. Przeważnie odprowadzała ich tam pani Linde, bo sama także co niedzielę chodziła na nabożeństwo. Tej jednak niedzieli pani Linde zwichnęła nogę i mu-