Przejdź do zawartości

Strona:Księga godzin (Rilke).djvu/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tworzyłbym Cię: jako góra rosnąca,
pożar czy samum z pustyni gorąca —
albo
może tęsknota moja szukająca
znalazłaby Cię raz...
Odeszli wdal
przyjaciele, śmiechy ich przebrzmiały;
a Ty: Tyś z gniazdka wypadł, drżąc cały,
masz żółte nóżki, jesteś ptaszek mały
o wielkich oczach i Ciebie mi żal.
(Dłoń moja jest Ci o wiele za wielka.)
Palec zanurzam w źródle — i kropelka
na jego czubku Twego dzióbka szuka;
słucham, czy sięgniesz po nią, i na ręku
czuję, jak serce Tobie i mnie puka,
a oba z lęku.