Strona:Książka do nabożeństwa O. Karola Antoniewicza.djvu/376

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szych, bo serce nic nie wie, tracimy ufność w sobie, tracimy ufność w ludziach, tracimy ufność w Bogu. Wleczemy jak niewolnicy ten łańcuch życia; przyzwczajamy się do tego, ale to przyzwyczajenie nie jest objawem sił ale niemocy; dźwigamy krzyż utrapienia, upadamy pod nim; utraciwszy wiarę w siłę Boga, poznajemy tylko utratę siły naszej. Przestajemy walczyć z boleścią, oddajemy się jéj w niewolę, nie tą siłą chęci, która chce cierpieć dla Boga, ale tą obojętnością, ktora nichec cierpieć dla Boga. Obojętnością, która pomimo woli i wiedzy naszéj najsubtelniéj rozwija milość własną. Nie potrzebujemy już ani boskiéj ani ludzkiéj pociechy i sądzimy, że cierpieć musimy dla tego, żeśmy kochać przestali. Upokorzony, zgięty we dwoje, utykający pozbawiony wszystkich sił, dźwiga Zbawiciel świata krzyż swój na górę Kalwaryjską a ludzie chcą ten krzyż uczynić przechwałką swoją, sztandarem dumy swojéj i ludzie chcą być mocni tam gdzie Syn człowieczy był słaby. Zbawiciel upadał na siłach, ale w miarę jak cierpiał, wzmagała się miłości sila. Biada nam, jeżli inaczéj cierpieć chcemy, cierpieniem pogańskiém nie chrześciańskiém; cierpieniem Epikteta ale nie cierpieniem Chrystusa. Chrystus kochał i cierpienia